teściowa ciągle daje kasę mężowi i się wtrąca Przez Gość wkurzona, Styczeń 4, 2020 w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci Polecane posty
Zwraca mi uwagę na to, że naczynia zbyt długo stoją w zlewie, a ubrania w szafie Mateusza nie są odpowiednio ułożone. Cierpliwość już mi się kończy. Najgorsze jest to, że wtrąca się w wychowanie naszych dzieci. Uważa, że wszystko wie najlepiej, a ja powinnam się dostosować do tego, jak ona widzi wychowanie swoich wnuków.
Amoja teściowa była spoko.do czasu. zmieniła się ostatnio. nie wiem,może przez ten zawał co miała, może dlatego, że teraz z teściem maja swoje renty oboje. Jak wspomniałam była spoko. nie wtracała się, sama mówiła, że nie będzie ingerować w wychowanie dzieci itp.
I odwrotnie: teściowa powinna założyć, że skoro syn pokochał tę kobietę, to jest z nią szczęśliwy, i zaakceptować jego wybór. Idealna teściowa według badań to „taka, która pomaga, ale się nie wtrąca. Kocha synową jak córkę”. Czy to jest w ogóle możliwe? Oczywiście, że tak.
WPHUB. Strona główna. DOM I RODZINA. Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci. Teściowa cały czas chce aby mąż do nich jezdził. działa mi to na nerwy!!!
Cześć emamy. 2 lata temu wyszłam za mąż za mojego M. Od ślubu mieszkamy u teściowej (mieszkanie ma 3 pokoje, w jednym śpi teściowa, w jednym my, trzeci pokój jest do wspólnego użytku) bo M. jest jedynakiem i się uparł że musi mieszkać ze
Jeżeli podejście rodziców do wychowania dziecka jest sprzeczne z jej zasadami, nie powinna w ogóle decydować się na współpracę. – Podejmując się pracy w charakterze niani, trzeba
ukKyelt. 14 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 7881 Zarejestrowany: 06-11-2011 22:38. Posty: 128 IP: 7 listopada 2011 14:48 | ID: 676533 Zakładam taki wątek z wielkiej potrzeby, podzielenia się z kimś oraz poradzenia w temacie. Jeśli jest ktoś kto również ma problem z rodzinką, która mówi: nie otwieraj okna bo wieje, albo na spacer za zimno, za często karmisz, źle to robisz zrób tak... To zrób tak to inaczej, tego wcale nie rób to zapraszam do dyskusji 7 listopada 2011 15:01 | ID: 676538 Albo pij bawarkę. Chyba każdy tak ma. Ja grzecznie ale stanowczo przekazałam moim bliskim, że wychowanie naszego dziecka jest naszą sprawą i że za "dobre" rady dziękujemy. 7 listopada 2011 15:03 | ID: 676540 Oj ja na to nie pozwalam:) Ani swojej rodzinie, ani rodzinie męża. Zresztą jestem wystarczająco nadopiekuńcza, zazwyczaj komentarze są inne: "Nie przesadzasz?" Kiedyś usłyszałam coś miłego: "Nadopiekuńczość jest wskazana do 3-go roku życia dziecka". Oczywiście mówimy o rodzicach. Jeśli mieszkasz z rodziną, to napewno nie da się tego uniknąć. Wytrwałości życzę:) 3 @ Zarejestrowany: 06-11-2011 22:38. Posty: 128 7 listopada 2011 15:23 | ID: 676551 ja się staram nie pozwalać, jestem młodą mamą i staram się sluchać z każdej strony bo może coś mądrego usłyszę, ale niekiedy nawet mnie rozbrajają niektóre teksty, typu zamknij okno a ja chce akurat wywietrzyć, jak będę chciała coś ukisić to kupię sobie ogórki, a jakieś skuteczne sposoby, żeby grzecznie odpyskować, że tak powiem?? 7 listopada 2011 15:25 | ID: 676552 Za cienko ubierasz dziecko, za pozno wychodzisz z dzieckiem na spacer. Za wczesnie sie postraliscie o drugie dziecko. Dziecko 3 letnie powinno jesc jeszcze z butelki, i tak dalej mozna wymieniac, tak, tak znam to ale jendym uchem wpuszczac drugim wypuszczac, albo powiedziec po prostu to moje dziecko i jestem matka. Nie mowie, ze zlote rady sie nie przydaja, ale zlote rady a nie "madrosci zyciowe". 7 listopada 2011 15:27 | ID: 676556 Moze takie madre zdanie do osob ,ktore maja dzieci: "Ty juz mialas/miales swoj czas na wychowanie dzieci teraz moja pora", albo" To ja jestem matka i to moje dziecko."? Nie ma uniwersalnej zasady na tzw odczepienie slotych uwag rodziny:)...trzeba wypracowac uniwersalny srodek,tylko tak z wyczuciem. 6 @ Zarejestrowany: 06-11-2011 22:38. Posty: 128 7 listopada 2011 15:31 | ID: 676565 tak tak, tylko zaraz obraza majestatu:P a najsmieszniejsze jest to ze czesto maja jakies swoje przestarzałe metody, typu chociaż ubierania dziecka jak na syberie, albo szlag mnie trafia jak na rozkaz mam przypinać czerwoną wstążkę, jak ktoś w to wierzy niech przypina a ja nie wierze w takie pierdoły:) 7 listopada 2011 15:33 | ID: 676570 @ (2011-11-07 15:31:39)tak tak, tylko zaraz obraza majestatu:P a najsmieszniejsze jest to ze czesto maja jakies swoje przestarzałe metody, typu chociaż ubierania dziecka jak na syberie, albo szlag mnie trafia jak na rozkaz mam przypinać czerwoną wstążkę, jak ktoś w to wierzy niech przypina a ja nie wierze w takie pierdoły:) tak tak ze wstążką tez mnie męczyli:) 7 listopada 2011 15:37 | ID: 676575 @ (2011-11-07 15:31:39)tak tak, tylko zaraz obraza majestatu:P a najsmieszniejsze jest to ze czesto maja jakies swoje przestarzałe metody, typu chociaż ubierania dziecka jak na syberie, albo szlag mnie trafia jak na rozkaz mam przypinać czerwoną wstążkę, jak ktoś w to wierzy niech przypina a ja nie wierze w takie pierdoły:) a wiec prosta metoda. Moje dziecko a niech inni mowia,robia co chca:) 9 @ Zarejestrowany: 06-11-2011 22:38. Posty: 128 7 listopada 2011 15:38 | ID: 676576 nie wiem jak avatar wstawić, ratunku 10 bielinek_kapustnik Zarejestrowany: 08-04-2011 10:58. Posty: 1112 7 listopada 2011 15:43 | ID: 676585 Moi rodzice urodzili i wychowali 4 dzieci i mają ogromną wiedzę, z czego uwielbiam korzystać. Wiele razy swoim doświadczeniem wyratowali mnie z opresji. Natomiast teściowa, ona to ma teorie... Ale nie aferuję się z nią, bo to starsza kobieta, zresztą fajna :) To nie jej wina, że za jej czasów dzieci wychowywało się inaczej :) Pewnie nasze dzieci też będą się na forach wyśmiewać z naszych metod :) 7 listopada 2011 15:46 | ID: 676587 @ (2011-11-07 15:38:05)nie wiem jak avatar wstawić, ratunku Profil -> Moja prezentacja 12 @ Zarejestrowany: 06-11-2011 22:38. Posty: 128 7 listopada 2011 15:46 | ID: 676588 nie wyśmiewam się, tylko nap. mroże dla mojej małej moje mleko na później, a moj teść na to " tylko Ty mi dzieciaka nie zepsuj" moja babcia mroziła moje koleżanki mrożą a ja swoją małą otruję pewnie:) 7 listopada 2011 18:25 | ID: 676685 witaminkaa (2011-11-07 15:46:14) @ (2011-11-07 15:38:05)nie wiem jak avatar wstawić, ratunku Profil -> Moja prezentacja - EDYTUJ PROFIL Dobrze, że moja teściowa idzie z biegiem czasu:)) Współczuje rodzinki... 8 listopada 2011 05:20 | ID: 677096 Chyba kazdy przez to przechodził. Ja na poczatku sie denerwowałam i mowiłam, ze nie zycze sobie aby ktokolwiek sie wtracał, jak bede potrzebowała rady, sama zapytam. A i tak swoje było gadane. Jednym uchem wpuszac, drugim wypuszczac :) Teraz juz ten etap zakonczony, aczkolwiek " Nie za cienka kurtka na ta pogode" :)
Pani Kasiu, na pocieszenie mogę pani powiedzieć, że opisywana przez panią sytuacja jest typowa. Chcę panią jednak przestrzec, by nie powielała pani błędu wielu kobiet, uznając, że pani małżeństwo jest polem rywalizacji z matką męża. Nie możecie sobie wydzierać ukochanego mężczyzny jak kawałka materiału. Małżeństwo to pożegnanie z rolą syna i córki. Nie ma już dwóch autonomicznych osób. Teraz jest związek, który ma wspólne ja. Pani mąż, wiążąc się z panią, w pewnym sensie powiedział: "Mamo, nie masz już na mnie wpływu. Już nie ma mnie, twojego syna, jesteśmy my - ja i żona. O naszych rodzinnych sprawach decydujemy wspólnie". Mając tę świadomość, łatwiej będzie pani uniknąć podstawowych wpadek w rodzaju wypominania mężowi, jaka to jest jego mamusia i wyszukiwania argumentów przeciwko niej. Warto przyjrzeć się rodzinie własnej i rodzinie męża. Każda bowiem, a więc i wasze, ma swój sposób porozumiewania się, inny styl wychowywania dzieci, decydowania o ważnych sprawach, hierarchię rodzinną itp. Trzeba zrozumieć siebie nawzajem Warto je porównać ze sobą - nie po to, aby uznać którąś za lepszą, ale po to, aby wykryć ewentualne zarzewia konfliktu. Co to znaczy? Przykładowo, jeśli pani mama była osobą cichą i potulną, odruchowo takich samych cech będzie pani oczekiwała od teściowej. A przecież ona nie ma obowiązku być do niej podobna. Ważne, aby do naszych rodzinnych "inności" odnosić się z szacunkiem. Pani rola polega na tym, by tak postawić teściowej granice, żeby w codziennym życiu nie musiała pani okazywać jej ani uległości, ani agresji. Najważniejsze, aby dało się zbudować z mężem pewną jednomyślność wobec matki. Oboje państwo muszą mówić: MY tak to widzimy, MY się na coś godzimy lub nie itp. Wtedy działania wobec teściowej będą skuteczne. Zrozumie ona, że nie zbuduje sojuszu z mężem przeciwko żonie. Pragnąc dojść do takiego porozumienia z partnerem, musi pani dość starannie ważyć słowa. Proszę nie używać zwrotów w rodzaju: "Bo twoja matka zawsze...". Niech pani pamięta, że mąż kocha mamę. A pani - kochając jego - bierze go wraz z tą miłością. Nie zmieni pani teściowej, może pani natomiast wzmocnić swoje małżeństwo. Konieczne porozumienie Żona nie powinna wymagać od męża, aby spod rządów matki przeszedł pod jej rządy i był ślepo posłuszny. Nie można też żądać, by np. rozluźnił kontakty z matką i przestał do niej wpadać na herbatę. Rolą związku w pierwszych latach trwania jest znalezienie porozumienia. Oczywiście, nie musi być tak, że absolutnie w każdej sprawie mają państwo ustalone jednomyślne stanowisko. Jednak w kluczowych sprawach - wychowania dzieci, organizacji rodziny, kwestii finansowych - trzeba się dogadać. Skąd te konflikty Młoda żona zwykle chce udowodnić, że jest równie dobra, jak mama męża. I ambitnie odrzuca jej rady. Teściowa, wtrącając się do różnych spraw, mówi: "Zrób to, co sprawdzone". Aby nie doszło do konfliktu, trzeba wzajemnie szanować swoje poglądy. Gdy ktoś dzieli się dobrą radą, to nie znaczy, że ma prawo wcisnąć nam ją na siłę. Jednak warto umieć przyjmować rady doświadczonej kobiety. Jeśli są dobre, nie muszą wzbudzać irytacji. Na pewno pomaga poczucie, że związek z mężem jest mocny i stabilny. Wtedy nie trzeba się obawiać, że kilka rad od serca, np. o zakładaniu pieluch i gotowaniu zupy, może go naruszyć.
Letnią, ogórkową porą na wielu blogach parentingowych nastąpił wysyp wpisów na temat teściowych. Obraz teściowej wyłaniający się z blogowych ramek jest dość typowy: teściowa jest brzydka, zła, niedobra, krzyczy i wtrąca się do wychowania dzieci. Czyta sobie Mama te, nieraz dość wulgarne, teksty i czuje, jak rośnie w niej i pęcznieje jakaś gigantyczna gula, która jak pęknie, to pokryje radioaktywnym pyłem Ziemię i okolice. Mama, która z natury i przyrodzenia jest zwierzęciem wybitnie złośliwym, ale która ciężką duchową pracą wyrabia w sobie anielską słodycz charakteru, nie napisze tekstu, jaki ciśnie się jej spod palców na klawiaturę. Mama trochę ochłonie i wyartykułuje kilka obiektywnych prawd, które sprawdziła na sobie jako synowa i teściowa ex aequo. Tak więc będzie teoretycznie i praktycznie, a także subiektywnie i obiektywnie. Po pierwsze i najważniejsze, należy pamiętać, że nie musimy się lubić. Serio, serio. Wiele synowych i teściowych cierpi z poczucia winy, bo jakoś nie mogą się do siebie nawzajem przekonać. Tymczasem nie ma takiego przepisu na niebie i na ziemi, który nakazywałby teściowej lubić swoją synową czy zięcia i vice versa. To jednak, że nie darzymy się jakąś wyjątkową sympatią nie oznacza od razu, że musimy się wzajemnie pozarzynać tępym nożem, wylewać na siebie wiadra złośliwych pomyj czy ośmieszać nawzajem prywatnie i publicznie. Brak wzajemnej sympatii nie powinien oznaczać braku wzajemnego szacunku ani dobrego wychowania. Trzeba dać sobie trochę czasu, przyzwyczaić się do nowej roli, porządnie obwąchać się nawzajem, jak dwa dobre psy. Bywa tak, że po kilku latach zdrowego dystansu, następuje zbliżenie i człowiek nagle odkrywa w swojej teściowej prawdziwą bratnią duszę. Oczywiście równie często sytuacja pozostaje tak samo napięta, jak na początku. Nie należy się tym przejmować, obwiniać siebie czy teściową, albo co gorsza męża, ale ze spokojem utrzymywać chłodne, chociaż uprzejme relacje. Mama zna taką rodzinę, w której zięć po kilkunastu latach od ślubu nadal zwraca się swoich teściów per panie Robercie i pani Zofio, a oni do niego panie Janku – i wszyscy są szczęśliwi i wcale nie czują się niezręcznie.* Po drugie (teraz będzie subiektywnie, a Mama będzie się biła we własną teściową pierś) trzeba tak ustawić wzajemne relacje, żeby zięć czy synowa nie czuli się zbytnio przytłoczeni życzliwością i chęcią udowodnienia, że są częścią naszej rodziny. Zięć to nie jest kolejny synek, jak Mama doświadczyła, tylko mąż córki. Synowa na tej samej zasadzie, to nie kolejna córka, tylko żona syna. I jako taką należy ją traktować. Trzeba wypracować w sobie wielką delikatność, która pozwoli młodemu małżeństwu usamodzielnić się i dojrzewać w ich własnym tempie i na ich własnych warunkach. Traktować bardziej jak partnerów w powołaniu do małżeństwa, niż jak niedoświadczone dzieci. Nie narzucać im swoich wizji ani złotych rad (oj, jak to boli!), a już na pewno metod wychowawczych (jakto, jakto???) Rozwój każdego organizmu zakłada fazę nieporadności i stawiania pierwszych koślawych kroków; przyspieszając ten proces na siłę można komuś zrobić wielką krzywdę. Pewnie, że w rok czy półtora po ślubie, młodzi bywają wciąż jakby nieogarnięci i nie wyzbyci swoich panieńsko kawalerskich nawyczków. Teściowa w tej sytuacji musi wziąć bardzo głęboki oddech i wspiąć się na wyżyny taktu, bo inaczej grozi wszystkim wybuch, po którym trudno się komukolwiek będzie pozbierać. Dobrze jest, jeśli współteściowe się lubią i są na drodze do nawiązania głębokiej przyjaźni, bo dobre plotki w dyskretnym towarzystwie mają magiczną moc rozładowywania burzowej atmosfery. Poza tym, można się się wspólnie pośmiać, wspominając pieluchowe lata własnych pożenionych dzieci. W tym miejscu przechodzimy do tego, co po trzecie, czyli ukochanych wnusiów babci. Mama, będąc mamą świeżo upieczoną, bardzo chętnie słuchała i równie chętnie stosowała rady dawane przez babcie i prababcie. Mama była, co prawda, naczytana do wypęku różnych wspaniałych poradników, ale prawie od dnia zero doświadczała wyższości wychowawczych i pielęgnacyjnych metod starodawnych nad nowomodnymi. Tak więc dla Mamy uwagi starszych nie były problemem; brała to, co chciała, a resztę traktowała z dystansem okraszonym miłym uśmiechem. No, ale Mama, to Mama, a inni są inni, nawet jeśli się ich urodziło. Warto pozwolić młodym rodzicom, na wypracowanie własnych procedur wychowawczych i sposobów ich egzekwowania. Mama, na przykład, jako młoda Babcia, postanowiła sprezentować wnusiowi Beniusiowi kołyskę; taką piękną, instagramową, biało-brzozową i scandi. Mama zawsze taką kołyskę chciała mieć, marzyła o niej przy każdym dosłownie dziecku, ale niestety, niestety, jakoś nigdy to jej marzenie nie mogło się spełnić. Tak więc darowując wnusiowi Beniusiowi tę kołyskę – cudo, Mama tak naprawdę zaspokoiła swoje odwieczne pragnienie. No i co? No i pstro, bo młodzi rodzice nie zamierzali korzystać z kołyski. A Mama się obraziła strasznie, ale potem jej przeszło, bo pomyślała sobie, że spokojnie kobieto, daj im oddychać. Niech kołyszą, albo nie kołyszą, to nie ma znaczenia, byle byli razem szczęśliwi. Mama próbuje cały czas powściągać swoje odruchy nadhojności, z coraz lepszym rezultatem. Nadmiar opacznie rozumianej miłości i życzliwości naprawdę może zabić. Po czwarte, jak żyć, kiedy się razem mieszka? Otóż należy stosować to wszystko, co Mama napisała powyżej, tylko bardziej. Wspólne mieszkanie jest bardzo trudne dla obu stron. Dla starej rodziny, bo nagle musi się posunąć i zrobić miejsce dla tych żółtodziobów, co wszystko chcą robić po swojemu. Dla nowej rodziny, bo na samym początku wspólnej drogi znalazła się w zasiedzianym domu, gdzie panują pewne zwyczaje, życie toczy się utartą ścieżką, wdraża się konkretne procedury, preferuje konkretne smaki, kultywuje specyficzne poczucie humoru i tak dalej. Dla zięcia, tudzież synowej, zamieszkanie z teściami jest przeżyciem dosyć hardcorowym – przypadkowy widok teścia czy teściowej w desusach, przemykających się chyłkiem do łazienki może wywołać spore emocje. Co się raz zobaczy, to się już nie odzobaczy. Podobnie zresztą nieszczęśni teściowie narażeni są na niezłe ataki serca na widok rozgogolonego zięcia, albo li też synowej w negliżu. Najlepsza rada jest taka: młodzi powinni wyprowadzić się do siebie najszybciej, jak tylko się da. Niech mają własny bałagan, o który nikt nie będzie miał do nich pretensji. Niech jedzą posiłki w porach, które im najbardziej odpowiadają. Niech w ogóle robią co chcą, na swoich własnych warunkach, najwyżej się ze sobą pokłócą. A potem pogodzą. I tak dalej. Jeśli jednak wyprowadzka jest z różnych względów niemożliwa, należy tak rozdzielić życie obu rodzin, jak tylko jest to możliwe. Trzeba wyjąć z zanadrza maksimum dobrej woli i wypracować pewien wspólny grafik obowiązków, tak, żeby wszelkie podstawowe prace domowe zostały jak najbardziej sprawiedliwie rozłożone, aby żadna nie stron nie czuła się wykorzystywana. Dobrze by było, żeby młoda rodzina miała na tyle dystansu do życia, żeby puszczać trochę mimo uszu narzekanie i zrzędzenie starszych państwa. Wiek ma swoje prawa i chociaż teściowie wiedzą, że wystarczy raz zwrócić uwagę, bo nikt nie jest głuchy, to jednak mechanizm nadawczy często im się trochę zawiesza, w związku z czym komunikat jest powtarzany bez końca. Poczucie humoru w takich sytuacjach jest bezcenne. Drogie synowe, drodzy zięciowie, pamiętajcie, że teściowa też człowiek. Jak to mówi poeta: “własną piersią dokarmiała, oczy mlekiem zalewała, wychowała jak umiała”. Chyba nieźle sobie poradziła, skoro wybraliście właśnie jej dziecko na towarzysza swojej drogi. Okażcie jej trochę wyrozumiałości, odrobinę życzliwości. Minie parę lat i staniecie na jej miejscu. I będzie wam tak samo głupio, jak jej. * Imiona zostały zmienione na potrzeby tekstu. Foto: David Clow/Flickr/CC BY-NC-ND
Ceny za wynajem są wysokie, kryteria kredytowe rosną co roku, a u rodziców dwa puste pokoje - no i pomoc by się im przydała… wielu młodych ludzi podąża tym tokiem myślenia i decyduje się za zamieszkanie z rodzicami. A skoro z rodzicami to i z teściami. I dalej – skoro z teściową, to pojawiają się konflikty. Do tych największych dochodzi, gdy na świat przychodzi dziecko. Nasze dziecko, a jej nas to „tylko wnuk”, dla niej „aż”. My uważamy, że ona nie ma prawa się wtrącać, bo od wychowania są rodzice. A ona twierdzi, że robimy masę błędów, przed którymi koniecznie musi nas uchronić. Konflikt, od malutkiego i okraszonego poradami „No załóż mu cieplejszą czapeczkę” przeobraża się czasem w awantury w stylu „Nienawidzę twojej matki, do wszystkiego się wtrąca i znowu dała Kubie te cholerne czekoladki! Zrób coś z tym!”Brrr, brzmi okropnie. Z drugiej strony – nie oszukujmy się, właśnie tak to często wygląda. Życie pod jednym dachem z teściową, która czuje wielki obowiązek sprowadzić nas (rodziców) na słuszną drogę wychowania dziecka, jest bardzo trudne i wymaga ogromnej dozy tolerancji. Jeśli jej zabraknie, pojawia się niechęć, złość, w końcu prawdziwa nienawiść i oczywiście na deser – małżeńskie kłopoty. Nie brzmi ciekawie, więc warto wiedzieć, jak na tym teściowąPierwszą rzeczą, którą warto zrobić w kierunku osiągnięcia dobrych stosunków z teściową jest po prostu zastanowienie się, dlaczego ona zachowuje się tak, a nie inaczej i próba „wybielenia jej” w swoich oczach. Zmiana nastawienia, którą w ten sposób wypracowujemy, jest bardzo ważna, bo pozwala nam zrozumieć, że nie mamy do czynienia z wredną jędzą robiącą nam na złość, ale z babcią, która naprawdę kieruje się dobrymi intencjami – bo przecież kocha nasze jak mantrę powtarzać sobie „ona to robi, bo chce dobrze” – pozwoli to nam przynajmniej „nie nakręcać się” pod kątem napływu złych emocji. Trzeba też pamiętać, że dla niej zajmowanie się i interesowanie naszym dzieckiem jest zwyczajnie bardzo co jesteś w stanie przymknąć oko?Cóż, zła wiadomość jest taka, że jeśli żyjemy w czyimś domu, to musimy nieco „nagiąć” swoje zasady w imię poprawnych relacji. Dlaczego? Otóż dlatego, że gospodarze także te zasady naginają, znosząc niewygody związane z dodatkowymi lokatorami – nie wolno nam zapominać o tym, że dzięki temu zaoszczędzamy ogromne oznacza to bynajmniej, że od teraz to właściwie można zakleić sobie buzię i nie wolno nam wypowiadać się w kwestii wychowania własnego dziecka – nic z tych rzeczy. Jedyne, co musimy zrobić, to z długiej listy „uważam, że” wyodrębnić te kwestie, na których nieprzestrzeganie możemy przymknąć dokładniej? Nie ma sprawy - nie będziesz tolerowała tego, że twoje dziecko dostaje czekoladę przed obiadem, ale już na słodki kompot zamiast wody do picia przymkniesz oko. Nie zgadzasz się na to, aby ukarane dziecko znajdowało pocieszenie w ramionach babci ani na podważanie twojego autorytetu (i słusznie), ale już przymykasz oko na drobne zabawki albo przedłużanie przez babcię limitu bajek. I tak dokładnie, które punkty są dla ciebie absolutnie ważne, a które mnie. I powstrzymaj się przed podnoszeniem alarmu przy naruszeniu tych z drugiej z mężem, czyli wspólny frontO swoich przemyśleniach warto, a nawet trzeba porozmawiać z partnerem. To bardzo ważne głównie dlatego, że znając nasz punkt widzenia (i rozsądne podejście przedstawione powyżej) będzie tworzył z nami wspólny front. I kiedy twoje dziecko umorusane czekoladą odmówi zjedzenia obiadu, nie powie: „Nie przesadzaj, kochanie”, tylko „Mamo, umawialiśmy się na pewne zasady”. Razem tworzycie siłę i przy okazji unikniecie tym samym wypalających kłótni.„Musimy porozmawiać, mamo” – aby wszystko było jasneRozmowa z teściową to niezbyt przyjemny, ale konieczny punkt. Uwaga! Tylko pod warunkiem, że dostrzegamy pewne „zgrzyty”. Jeżeli rodzi się malec, a teściowa ledwo co na niego spojrzała, to nie „wyskakujmy” z listą jej zachowań, których akceptować nie będziemy. Aż prosi się o protest z jej strony. Reagujmy, gdy jest taka takiej rozmowy warto powstrzymać się od uzasadnień w stylu „To moje dziecko i ja tu decyduję”. Zamiast tego, wykorzystajmy fakt, że pewne rzeczy wpływają na dziecko dobrze, a inne – nie. Inaczej rzecz ujmując, użyjmy słów: „Mamo, aby Zuzia była posłuszna i rozumiała pewne zasady, musimy trzymać się ich wszyscy. Niektóre z nich są dla mnie bardzo ważne i dla Piotrka (męża) też. Proszę cię zatem, żebyś je uszanowała i….”Cały czas podkreślajmy dobro dziecka, bo to o nie przecież chodzi. Jeśli zależy nam, aby córka nie jadła niczego po wieczornym myciu zębów, mówmy o próchnicy. Przy nadmiarze słodyczy mówmy o otyłości i wyśmiewaniu, a także o chemii w takim jedzeniu. Szukajmy argumentów, które trafią do serca teściowej i najmocniej ją przekonają. Bo o prawdziwym sukcesie można mówić dopiero, gdy nasz punkt widzenia stanie się… i jej zdaniem. Wbrew pozorom, to wcale nie jest takie trudne. I możemy nawet się zdziwić, gdy usłyszymy, jak nasza teściowa mówi poucza koleżankę, by dawała dziecku wodę, bo przecież „ta próchnica butelkowa…”.
Teściowa wtrąca się w nasze życie Nie wiem, co robić. Zastanawiam się nad rozstaniem z mężem. Jesteśmy ze sobą od 5 lat, rok po ślubie. Mamy 2,5 letnią córkę i następne dziecko w drodze. Problem polega na tym, że w naszym życiu jest ktoś jeszcze, a nie powinien być – jego matka. Od samego początku wtrąca się w nasze życie. Wyzywała mnie, poniżała. Mąż nie reagował na to. Po wielu rozmowach o tym, zaczął mnie bronić. Nasze relacje się zmieniły na lepsze. Szybko zamieszkaliśmy razem, ponieważ dosłownie uciekł z domu rodzinnego. Były z tego powodu kłótnie oraz manipulowanie mojego męża przez teściową. Po długim czasie mąż powiedział swojej matce, że jeżeli nie będzie mnie traktować z szacunkiem to nas nie zobaczy. Przez około pół roku nie mieliśmy kontaktu z teściową. Potem wróciła, jako ta odmieniona, życzliwa kobieta. Niestety zauważyłam u męża, że zaczyna być pod wpływem matki. Robi to, co ona chce, planuje naszą przyszłość z matką. Mąż nie interesuje się naszymi dziećmi. Interesuje go tylko wprowadzenie się do domu rodzinnego, do jego matki. Namawia mnie na to, lecz ja się sprzeciwiam. Nie obchodzi go moje zdanie. Jestem załamana. Myślę o rozwodzie. Czy mój mąż kiedykolwiek odsunie się od tej chorej relacji z matką? Odpowiedź psychologa Pani Marzeno, budowanie związku to nie lada wyzwanie. Jednym z ważniejszych zadań jakie stoją przed parą, to stworzenie wzajemnej lojalności, która będzie silniejsza od tej łączącej nas z naszą rodziną pochodzenia. Dla jednych jest to naturalna kolej rzeczy, ale dla niektórych to nie lada wyzwanie. Z Pani opisu wnioskuję, że tak właśnie było w przypadku Pani męża. Z jakiegoś powodu mamie trudno było puścić syna w dorosłe, samodzielne życie. Czasem tak się dzieje, gdy dzieci spełniają jakieś silne emocjonalne potrzeby rodzica i w momencie, gdy dziecko zaczyna się separować, rodzic traci siebie. Wtedy często dochodzi do całkowitego zerwania więzi. To co ważne w Pani liście to fakt, że mąż umiał zbudować taką lojalność z Panią i przeciwstawić się matce. Pytanie: jak na ten moment Państwo komunikujecie się w tej sprawie? Czy rozmawiacie o tym ze sobą? Czy mąż wie o Pani odczuciach i rozważaniach o rozwodzie? Kontakt z rodzicami jest ważny, jednak warto ustalić jasne granice jak powinien on wyglądać i to jest właśnie zadanie dla małżonków. Mieszkanie z teściami, rzadko kiedy dobrze działa na małżeństwo. Tworzycie Państwo rodzinę, macie małe dziecko i niebawem na świecie pojawi się kolejne. Warto zawalczyć o związek. Jeżeli czuje Pani, że rozmowa z mężem jest niemożliwa, warto udać się na wspólną terapię. Możliwe też, że terapeuta pary skieruje męża do pracy indywidualnej pod kątem jego relacji z mamą. Namawiam i trzymam kciuki, bo myślę, że warto. to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.
teściowa się wtrąca w wychowanie dziecka